fbpx
24 Listopada 2017

Wywiad z Bogusławem Lindą - o zegarkach i pracy

Napisał: Bartosz Marciniak

Bogusław Linda to ikona polskiej kinematografii, obok której trudno przejść obojętnie. Aktor, reżyser i scenarzysta w jednej osobie. Zanim jednak jego wizerunek trafił na szklany ekran, grywał na deskach Teatru Starego im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie. Jego barwną postać można było również podziwiać na scenie Teatru Polskiego we Wrocławiu. Przed kamerami zadebiutował w roku 1973, kiedy to zagrał rolę halabardnika w serialu „Czarne chmury”.

 

Przepustkę do wielkiej kariery, zapewnił sobie fenomenalnym występem w debiutanckiej produkcji Władysława Pasikowskiego pod tytułem „Kroll”. Dziś Bogusław Linda to jeden z najwybitniejszych polskich aktorów. Twardy facet polskiego kina, któremu żadna rola nie jest straszna. Ze światem zegarków związał się ściślej w maju 2016 roku. Od tamtego czasu dumnie spełnia się w roli ambasadora szwajcarskiej marki Epos, o czym między innymi z nim porozmawialiśmy. Zapraszamy do lektury!

 

Wywiad z Bogusławem Lindą - o zegarkach i pracy | Timeandwatches.pl

 

Witam Pana serdecznie. Na wstępie, chciałbym podziękować, że zgodził się Pan na rozmowę. To prawdziwy zaszczyt móc przeprowadzić ten wywiad.

 

Bogusław Linda: Witam. 

 

Od dziecka oglądam produkcje, w których Pan występuje. Jest Pan naprawdę wybitną oraz barwną postacią na polskiej scenie filmowej. Czy mógłby Pan pokrótce opowiedzieć naszym czytelnikom, jak rozpoczęła się Pana przygoda z „wielkim ekranem”?

 

BL: Przyznam szczerze, że to było już tak dawno temu, że nie pamiętam dokładnie. Jednak myślę, że to wszystko było bardziej kwestią przypadku. Miałem po prostu olbrzymie szczęście. W pewnym momencie zgłosiła się do mnie trójka wspaniałych ludzi, którzy „przewodzili” kinem w Polsce. Byli to: Andrzej Wajda, Agnieszka Holland oraz Krzysztof Kieślowski. W ciągu roku udało mi się zagrać w trzech filmach, po jednym, wyreżyserowanym przez każdego z tej trójki. To umożliwiło mi dalszy rozwój kariery. I tak to się właśnie zaczęło.

 

(W 1981 roku aktor wystąpił w filmach: "Kobieta samotna" w reżyserii Agnieszki Holland, "Człowiek z żelaza" w reżyserii Andrzeja Wajdy i "Przypadek" w reżyserii Krzysztofa Kieślowskiego - przyp. red. )

 

We wczesnych latach grał Pan również w teatrze, dziś jest Pan scenarzystą i reżyserem sztuk. Czy praca w teatrze znacznie różni się od pracy na planie filmowym?

 

BL: Bardzo się różni, ponieważ praca w teatrze jest pracą powtarzalną. Mam tutaj na myśli to, że przez około dwa, trzy miesiące gra się spektakl, gdzie codziennie przychodzisz o godzinie 18:15 po to, aby o 19 przebranym stanąć na scenie i odegrać swoją rolę. Najprościej ujmując - codziennie robisz to samo. Natomiast praca na planie filmowym to wielka zmienna. Każdy dzień to spotkanie z innymi ludźmi, w innym miejscu. Ogólnie wygląda to zupełnie inaczej. Nie ma takiej monotonii. 

 

Rozumiem. Wobec tego bliższy jest Panu plan filmowy czy deski teatru? 

 

BL: Jak Pan się pewnie domyśla, bliższy mojemu sercu jest zdecydowanie plan filmowy. Nie gram już w sztukach od wielu, wielu lat. Po drugie, jak już mówiłem wcześniej, praca w kinie jest znacznie bardziej interesująca. Jednak zawsze będę miło wspominał moje występy na scenie. Od tego w końcu zaczynałem. 

 

No tak. Czy umie Pan powiedzieć w jak wielu produkcjach Pan zagrał?

 

BL: Trudne pytanie [śmiech]. Było tego całkiem sporo. Niech chwilę pomyślę. Podejrzewam, że w około 120, może 130.

 

Wybitny rezultat! Uważam, że jest to wynik na światowym poziomie. Występował Pan w sztukach, filmach, reżyserował i brał udział w nagraniu albumu z zespołem Świetliki. Czy istnieje taka forma działań artystycznych, których nie był Pan częścią i chciałby to Pan nadrobić?

 

BL: Nie ma. Czuję się naprawdę spełniony. To co chciałem w życiu zrobić, myślę, że zrobiłem.

 

Czy może Pan zdradzić w jaki sposób regeneruje Pan energię potrzebną do aktywnego życia zawodowego?

 

BL: I tu Pana zaskoczę. Ujmując to kolokwialnie, to nic nie robiąc. Jestem typem lenia i staram się wynudzić na śmierć [śmiech].

 

Przyznam, że takiej odpowiedzi się nie spodziewałem [śmiech]. No dobrze to teraz przejdźmy do meritum sprawy. Od niedawna bierze Pan aktywny udział w życiu zegarkowego świata. W maju 2016 roku został Pan ambasadorem marki EPOS w Polsce. To zupełnie nowa rola dla Pana, jak Pan się w niej odnajduje?

 

BL: Myślę, że jeśli mamy do czynienia z tak interesującymi zegarkami, to automatycznie otwiera się ciekawa przestrzeń do odnalezienia się w nowej roli. Jednak warunkiem koniecznym jest to, aby produkt, który się reklamuje, lubić i cenić. To jest podstawą w tym biznesie, bez tego ani rusz.

 

Wywiad z Bogusławem Lindą - o zegarkach i pracy | Timeandwatches.pl

 

To prawda, bez „chemii” trudniej jest stworzyć coś naprawdę dobrego. Nie zmienia to faktu, że podjął się Pan bardzo trudnego zadania, ponieważ na polskim rynku firma EPOS jest postrzegana jako niszowa, skierowana głównie do świadomych konsumentów. Co więc przekonało Pana do podjęcia tej współpracy?

 

BL: Przede wszystkim fakt, że jest to bardzo rodzinna firma, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Sumienne kultywowanie tradycji przez tyle lat wymaga szacunku. Producent nigdy nie podążał za zmieniającymi się trendami. Robi swoje, wytwarzając zegarki bardzo charakterystyczne. I to mi się bardzo spodobało. Po drugie EPOS jest firmą wysoce wyspecjalizowaną, tworzącą naprawdę zaawansowane wyroby, jak chociażby model z 5-cio minutową repetycją.

 

Model o którym Pan wspomina, gości dziś u Pana na nadgarstku. To naprawdę bardzo fajny zegarek z ciekawą komplikacją, chyba bardzo się Pan z nim zżył?

 

BL: Zdecydowanie! To niesamowite, że zegarek naręczny potrafi wybijać dźwiękowo godzinę, za pomocą młoteczków i dzwoneczków. To naprawdę mistrzostwo świata, biorąc pod uwagę, że nie ma tutaj żadnej elektroniki [śmiech]. Jednak miałem możliwość zapoznania się z nowością, jaką jest model Verso [o zegarku możecie przeczytać – tutaj, przyp. red.). Zegarek z odwróconym mechanizmem również jest zjawiskowy, podobnie jak model z pięciominutową repetycją.

 

Który z modeli znajdujących się obecnie w ofercie marki EPOS przypadł Panu najbardziej do gustu?

 

BL: To tak nie działa. Nie mam jednego ulubionego modelu, i to z bardzo prostej przyczyny. Jestem osobą aktywną, więc w zależności od tego co robię, dobieram konkretny zegarek. Chyba większość myśli podobnie?

 

Myślę, że tak. Natomiast z praktyki wiem, że można mieć ten jeden, jedyny. Czy wcześniej interesował się Pan zegarkami, czy tylko traktował je Pan jako dodatek do ubioru?

 

BL: Mówiąc szczerze jestem gadżeciarzem. Zegarek jest dla mnie również gadżetem. Myślę, że dla mężczyzny gadżet powinien być nie tylko ozdobą, ale również praktycznym narzędziem. I zegarek właśnie taki jest. Analogicznie jak samochód czy motor. Warto dodać, że czasomierz nie jest rzeczą bezosobową, w zależności od właściciela zaczyna mieć swoją historię.

 

Widzę, że w tej kwestii mamy podobne zdanie. A w jaki sposób dobiera Pan zegarki? Może gustuje Pan w zegarkach o konkretnej stylistyce?

 

BL: Tak jak wspomniałem wyżej, w zależności od okazji lub tego co w danym momencie będę robił. Niestety, nie ma zegarka na każdą okazję. Natomiast jeśli chodzi o stylistykę, to jestem wielkim fanem zegarków w stylu vintage.

 

To prawda, że nie ma zegarka na każdą okazję, ale niektóre czasomierze stają się coraz bardziej „elastyczne”.  Co najbardziej fascynuje Pana w zegarkach mechanicznych?

 

BL: Może to zabrzmi bardzo prozaicznie, ale właśnie to, że są mechaniczne. To, że posiadają duszę, która żyje razem z właścicielem. Widok, kiedy bierzesz zegarek w rękę, a on odpowiada Ci płynącym ruchem sekundnika jest magnetyczny. To samo tyczy się wybijania aktualnej godziny, czy podziwiania obracającej się klatki tourbillon'u. Świat zegarków naprawdę potrafi być bardzo interesujący, tylko trzeba się bardziej w niego zagłębić. 

 

Niestety dobiegliśmy z pytaniami do końca, a czas nagli. Jest mi niezmiernie miło, że mogłem poznać Pana i porozmawiać o wspólnej pasji, i nie tylko. Życzę Panu dużo zawodowych sukcesów oraz oczywiście poszerzania zegarkowej wiedzy i kolekcji!

 

BL: Mnie również było bardzo miło. Dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników! 

 

 

Foto: FotoWizualna

Współautor pytań: Adam Ciborek 

 

Bartosz Marciniak

Bartosz Marciniak

Moja przygoda z zegarkami rozpoczęła się już w szkole średniej, kiedy to na okienkach godzinowych spacerowałem po alejach galerii handlowej i spoglądałem z niedowierzaniem na gabloty wystawowe najlepszych salonów sprzedających owe przedmioty. Pierwsze moje pytanie pojawiające się gdzieś tam w głowie było: "Dlaczego zegarki potrafią kosztować majątek?" W celu nabycia wiedzy na ten temat trafiłem na forum KMZiZ gdzie zaraziłem się pasją, która z czasem przeistoczyła się w miłość

ins Instagram


Nazwy własne firm, produktów, instytucji, a także ich znaki towarowe są własnością tychże firm, podobnie jak materiały graficzne i filmowe wykorzystane w serwisie Timeandwatches.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone © 2016 - 2023

Wykonanie: https://mizzo.pl