Okres, w którym powołał markę do życia, nie był sprzyjający. Pierwsza Woja Światowa bardzo wpłynęła na światowy system handlowy oraz gospodarkę, lecz to nie przeszkodziło w prowadzeniu i rozwojowi jego działalności. Przełomowe ruchy z 1931 roku przyczyniły się znacznie do postrzegania firmy oraz sławy. To właśnie wtedy Eugene Meylan zaimplementował innowacyjny moduł automatycznego naciągu do sowich wyrobów.
Kaliber 18, bo o nim mowa, charakteryzował się tym, iż moduł automatycznego naciągu można było odłączyć od mechanizmu, który nakręcany koronką mógł dalej pracować. Marka z początku produkowała czasomierze bardzo ekskluzywne dla majętnych ludzi, w kopertach wykonanych ze złota oraz platyny, nie rzadko „okraszone” brylantami.
Dziś zegarkowe portfolio znacznie się różni, a sama marka jest mocno powiązana z lotnictwem, na co niezbitym dowodem jest pokaźna kolekcja - Airman. Jednak to nie jedyny motyw przewodni Glycine. Firma posiada również mocno rozwiniętą kolekcję - Combat, a my dziś przyjrzymy się dokładnie jej nowemu członkowi, modelowi - Combat Sub Phantom.
Zegarek miał swoją premierę na tegorocznych targach w Bazylei i posiada kilka nowych rozwiązań, w stosunku do swoich starszych braci, ale po kolei. Zaczynając od tarczy nie sposób nie dostrzec, że projektantom przyświecał pomysł stworzenia modelu w stylu retro.
Świadczyć o tym może zastosowanie pomarańczowego wypełnienia indeksów oraz wskazówek substancją luminescencyjną, znaną doskonale z lat sześćdziesiątych. Sam cyferblat nie różni się zbytnio od poprzednich modeli i posiada dokładnie takie same elementy układu wskazań.
Biała podziałka minutowa oraz 24 godzinna skala, wskazówki oraz logotyp koloru srebrnego idealnie współgrają z czarną tarczą, zapewniając dobrą czytelność. Całość zabezpieczona jest szafirowym szkłem z potrójną wewnętrzną powłoką antyrefleksyjną.
Nie znajdziemy tutaj jakiś wielkich fajerwerków, bowiem model Combat Sub Phantom to typowy trójwskazówkowy czasomierz z datownikiem usytuowanym na godzinie 3. Wielki plus za brak lupki datownika, który notorycznie jest kopiowany przez innych producentów z Rolex’a Submarinera.
Tytułowy model został wyposażony w kopertę wykonaną ze stali szlachetnej, o średnicy 42 mm i grubości 10,8 mm. Łączy ona w sobie powierzchnie polerowane z satynowanymi przez co prezentuje się wyjątkowo dobrze. Ujmując dokładnie uszy obudowy od góry są zmatowione, a profil koperty został wypolerowany na wysoki połysk.
Jako, że zegarek to typowy nurek, nie mogło zabraknąć obrotowego pierścienia lunety oraz zakręcanej koronki z elementem zabezpieczającym przed jej mechanicznym uszkodzeniem.
Czarna aluminiowa wkłada pierścienia, dysponuje 60 -cio minutową skalą. Sam bezel pracuje bardzo lekko i precyzyjnie, wydając przyjemny dźwięk dla ucha. Oczywiście w celu zapewnienia bezpieczeństwa nurkowi podczas zanurzenia, działa tylko w jednym kierunku. Obudowa została zamknięta od spodu pełnym stalowym deklem, na którym widnieje charakterystyczny emblemat, a jej wodoszczelność wynosi 20 atm.
Z racji, że koperta jest stosunkowo cienka to bez problemu schowa nam się pod mankietem koszuli. To dodatkowy atut świadczący o uniwersalności tego modelu. Zegarek bardzo dobrze układa się na nadgarstku, a jego waga jest niewielka, więc komfort użytkowania jest na odpowiednim poziomie.
Mechanizm jaki zastosowano w prezentowanym modelu, to kaliber GL224 legitymujący się 38 godzinną rezerwą chodu i 4Hz pracą balansu. Rotor został ozdobiony pasami genewskimi i dodatkowo pokryty rodem. Fajnie, że producent nie wkłada surowego mechanizmu z tytułu wykorzystania pełnego stalowego dekla.
Werk jest łożyskowany za pomocą 25 kamieni syntetycznych i jest bardzo precyzyjny, jak na tę półkę cenową. Świadczy to tylko o tym, iż producent naprawdę przykłada wyjątkową uwagę do jakości produkowanych przez siebie wyrobów.
Do testów dostałem zegarek w wersji na stalowej szczotkowanej bransolecie z zapięciem motylkowym. Nowością jest system jej otwierania za pomocą dwóch przycisków. W starszych modelach cały proces odbywał się bez ich udziału. Teraz jest o wiele przyjemniej i bezpieczniej. Nie ma możliwości samoczynnego wypięcia. Do wyboru mamy jeszcze wersję na pasku nato oraz z bransoletą typu mesh.
Podsumowując Glycine Combat Sub Phantom to bardzo dobrze wykonany zegarek, który w tym przedziale cenowym bije na głowę wielu konkurentów jakością wykonania, oraz bardzo atrakcyjnym designem. Jest to bardzo dobra propozycja dla osób, które szukają zegarka uniwersalnego, a przy tym nie chcą przeznaczać znacznej kwoty na ten cel. Na plus zasługuje nowy odświeżony wygląd oraz poprawione zapięcie. Cena katalogowa prezentowanego modelu to: 4190 zł.