fbpx
27 Listopada 2016

Hands-on: Glycine Combat Sub Phantom

Napisał: Bartosz Marciniak

Był 1914 rok, kiedy genialny Eugene Meylan postanowił założyć firmę Glycine. Sam założyciel był doskonale znany już dużo wcześniej na scenie zegarmistrzowskiej, bo od 1910 roku. Jednak dopiero cztery lata później postanowił sprawdzić się w roli właściciela. Początkowo firma nosiła nazwę „La Glycine”, która była ściśle powiązana z pochodzeniem E. Meylan’a i zaczerpnięta od  nazwy wytrzymałego gatunku winorośli.

 

Okres, w którym powołał markę do życia, nie był sprzyjający. Pierwsza Woja Światowa bardzo wpłynęła na światowy system handlowy oraz gospodarkę, lecz to nie przeszkodziło w prowadzeniu i rozwojowi jego działalności. Przełomowe ruchy z 1931 roku przyczyniły się znacznie do postrzegania firmy oraz sławy. To właśnie wtedy Eugene Meylan zaimplementował innowacyjny moduł automatycznego naciągu do sowich wyrobów.

 

Hands-on: Glycine Combat Sub Phantom

 

Kaliber 18, bo o nim mowa, charakteryzował się tym, iż moduł automatycznego naciągu można było odłączyć od mechanizmu, który nakręcany koronką mógł dalej pracować. Marka z początku produkowała czasomierze bardzo ekskluzywne dla majętnych ludzi, w kopertach wykonanych ze złota oraz platyny, nie rzadko „okraszone” brylantami.

 

Dziś zegarkowe portfolio znacznie się różni, a sama marka jest mocno powiązana z lotnictwem, na co niezbitym dowodem jest pokaźna kolekcja -  Airman. Jednak to nie jedyny motyw przewodni Glycine. Firma posiada również mocno rozwiniętą kolekcję - Combat, a my dziś przyjrzymy się dokładnie jej nowemu członkowi, modelowi - Combat Sub Phantom. 

 

Hands-on: Glycine Combat Sub Phantom

 

Zegarek miał swoją premierę na tegorocznych targach w Bazylei i posiada kilka nowych rozwiązań, w stosunku do swoich starszych braci, ale po kolei. Zaczynając od tarczy nie sposób nie dostrzec, że projektantom przyświecał pomysł stworzenia modelu w stylu retro.

 

Świadczyć o tym może zastosowanie pomarańczowego wypełnienia indeksów oraz wskazówek substancją luminescencyjną, znaną doskonale z lat sześćdziesiątych. Sam cyferblat nie różni się zbytnio od poprzednich modeli i posiada dokładnie takie same elementy układu wskazań.

 

Hands-on: Glycine Combat Sub Phantom

 

Biała podziałka minutowa oraz 24 godzinna skala, wskazówki oraz logotyp koloru srebrnego idealnie współgrają z czarną tarczą, zapewniając dobrą czytelność. Całość zabezpieczona jest szafirowym szkłem z potrójną wewnętrzną powłoką antyrefleksyjną. 

 

 

Nie znajdziemy tutaj jakiś wielkich fajerwerków, bowiem model Combat Sub Phantom to typowy trójwskazówkowy czasomierz z datownikiem usytuowanym na godzinie 3. Wielki plus za brak lupki datownika, który notorycznie jest kopiowany przez innych producentów z Rolex’a Submarinera. 

 

Hands-on: Glycine Combat Sub Phantom

 

Tytułowy model został wyposażony w kopertę wykonaną ze stali szlachetnej, o średnicy 42 mm i grubości 10,8 mm. Łączy ona w sobie powierzchnie polerowane z satynowanymi przez co prezentuje się wyjątkowo dobrze. Ujmując dokładnie uszy obudowy od góry są zmatowione, a profil koperty został wypolerowany na wysoki połysk.

 

Jako, że zegarek to typowy nurek, nie mogło zabraknąć obrotowego pierścienia lunety oraz zakręcanej koronki z elementem zabezpieczającym przed jej mechanicznym uszkodzeniem.

 

Hands-on: Glycine Combat Sub Phantom

 

Czarna aluminiowa wkłada pierścienia, dysponuje 60 -cio minutową skalą. Sam bezel pracuje bardzo lekko i precyzyjnie, wydając przyjemny dźwięk dla ucha. Oczywiście w celu zapewnienia bezpieczeństwa nurkowi podczas zanurzenia, działa tylko w jednym kierunku. Obudowa została zamknięta od spodu pełnym stalowym deklem, na którym widnieje charakterystyczny emblemat, a jej wodoszczelność wynosi 20 atm.  

 

Hands-on: Glycine Combat Sub Phantom

Hands-on: Glycine Combat Sub Phantom

 

Z racji, że koperta jest stosunkowo cienka to bez problemu schowa nam się pod mankietem koszuli. To dodatkowy atut świadczący o uniwersalności tego modelu. Zegarek bardzo dobrze układa się na nadgarstku, a jego waga jest niewielka, więc komfort użytkowania jest na odpowiednim poziomie. 

 

Hands-on: Glycine Combat Sub PhantomHands-on: Glycine Combat Sub Phantom

 

Mechanizm jaki zastosowano w prezentowanym modelu, to kaliber GL224 legitymujący się 38 godzinną rezerwą chodu i 4Hz pracą balansu. Rotor został ozdobiony pasami genewskimi i dodatkowo pokryty rodem. Fajnie, że producent nie wkłada surowego mechanizmu z tytułu wykorzystania pełnego stalowego dekla.

 

Werk jest łożyskowany za pomocą 25 kamieni syntetycznych i jest bardzo precyzyjny, jak na tę półkę cenową. Świadczy to tylko o tym, iż producent naprawdę przykłada wyjątkową uwagę do jakości produkowanych przez siebie wyrobów. 

 

Hands-on: Glycine Combat Sub Phantom

 

Do testów dostałem zegarek w wersji na stalowej szczotkowanej bransolecie z zapięciem motylkowym. Nowością jest system jej otwierania za pomocą dwóch przycisków. W starszych modelach cały proces odbywał się bez ich udziału. Teraz jest o wiele przyjemniej i bezpieczniej. Nie ma możliwości samoczynnego wypięcia. Do wyboru mamy jeszcze wersję na pasku nato oraz z bransoletą typu mesh. 

 

Hands-on: Glycine Combat Sub PhantomHands-on: Glycine Combat Sub Phantom

 

Podsumowując Glycine Combat Sub Phantom to bardzo dobrze wykonany zegarek, który w tym przedziale cenowym bije na głowę wielu konkurentów jakością wykonania, oraz bardzo atrakcyjnym designem. Jest to bardzo dobra propozycja dla osób, które szukają zegarka uniwersalnego, a przy tym nie chcą przeznaczać znacznej kwoty na ten cel.  Na plus zasługuje nowy odświeżony wygląd oraz poprawione zapięcie. Cena katalogowa prezentowanego modelu to: 4190 zł. 

Bartosz Marciniak

Bartosz Marciniak

Moja przygoda z zegarkami rozpoczęła się już w szkole średniej, kiedy to na okienkach godzinowych spacerowałem po alejach galerii handlowej i spoglądałem z niedowierzaniem na gabloty wystawowe najlepszych salonów sprzedających owe przedmioty. Pierwsze moje pytanie pojawiające się gdzieś tam w głowie było: "Dlaczego zegarki potrafią kosztować majątek?" W celu nabycia wiedzy na ten temat trafiłem na forum KMZiZ gdzie zaraziłem się pasją, która z czasem przeistoczyła się w miłość

ins Instagram


Nazwy własne firm, produktów, instytucji, a także ich znaki towarowe są własnością tychże firm, podobnie jak materiały graficzne i filmowe wykorzystane w serwisie Timeandwatches.pl. Wszystkie prawa zastrzeżone © 2016 - 2023

Wykonanie: https://mizzo.pl