Armin Storm słynie z niesztampowego podejścia do wytwarzanych przez siebie zegarków oraz jakości wykonania, która stoi na najwyższym poziomie. Mocnym punktem jest również estetyka produkowanych przedmiotów.
Manufaktura postanowiła jeszcze bardziej postawić na ekstrawagancki i odważny wygląd swoich czasomierzy, a tytułowy model ma być początkiem nowej wizji. Myślę, że niezbitym dowodem na tę tezę, są słowa samego dyrektora firmy - Claude Greisler’a: „Naszym celem jest produkcja silnych modeli, które z czasem staną się ikoną marki”
Główna rola należy do mechanizmu, także od niego zacznę. Zegarek został wyposażony w nowo opracowny kaliber ARM16, który swoim wyglądem może oczarować niejednego amatora mechanicznych czasomierzy. Ja napewno zostałem oczarowany albo nawet zahipnotyzowany jego urokiem, bowiem ARM16 prezentuje się kapitalnie.
Werk dysponuje wieloma niezwykłymi elementami geometrycznymi oraz kanciastymi, które razem tworzą niezwykle udaną kompozycję. Dwa koła naciągowe, które widoczne są od strony tarczy, swoim kształtem przypominają pająki. Rewelacja! Od strony dekla jest jeszcze lepiej. W niecodzienny sposób, bo od tyłu, zostało uwidocznione pracujące koło balansowe, dwa bębny oraz koło zębate wskaźnika rezerwy chodu.
Na wyróżnienie zasługuje również, usytuowana pomiędzy bębnami, tabliczka znamionowa, na której widnieje numer limitacji. Mostki oraz płyty zostały poddane procesowi szlifowania. Całość prezentuje się fenomenalnie i bardzo nowocześnie. Jeżeli chodzi o aspekty czysto techniczne to mechanizm, jak sama nazwa wskazuje, posiada dwa bębny naciągowe, które zapewniają nam 8 dni nieprzerwanej pracy. Werk działa z częstotliwością 18,800 wahnięć na godzinę i składa się z 190 komponentów. Do łożyskowania jego części ruchomych wykorzystano 32 kamienie, a naciąg odbywa się manualnie.
ARM16 zamknięto w kopercie wykonanej ze stali szlachetnej pokrytej czarną powłoką PVD. Jej średnica wynosi 46,80 mm, a wysokość 13,20 mm. Trochę mnie zastanawia fakt, czemu producent nie pokusił się o zastosowanie solidniejszej technologi pokrywania, jaką jest np. DLC (Diamond Like Carbon). Pierścień został ozdobiony szeregiem wycięć, dzięki czemu Edge Double Barrel prezentuje się rasowo. Klasa wodoszczelności obudowy to 5 atmosfer. Pracę mechanizmu możemy oczywiście podziwiać przez transparentny dekiel.
Jeżeli chodzi o tarczę to mamy do czynienia z konstrukcją szkieletową, która uwidacznia poszczególne elementy werku. Na wąskim, wewnętrznym czarnym pierścieniu znajdują się białe cyfry arabskie, a tuż powyżej indeksy minutowe. Na godzinie 9 mamy mały sekundnik zintegrowany razem z indykatorem rezerwy chodu.
Bardzo ciekawe rozwiązanie, a dodatkowo ergonomiczne ponieważ więcej miejsca zaoszczędzono na ukazanie pracującego mechanizmu. Wskazówki godzinowa i minutowa zostały wypełnione substancją świecącą. Koperta od góry została zamknięta szafirowym szkłem z powłoką antyrefleksyjną.
Armin Storm Edge Double Barrel dostępny jest w wersji na czarnym pasku wykonanym ze skóry aligatora z białymi przeszyciami oraz podwójnym zapięciem zatrzaskowym. W zestawie mamy również dodatkowy pasek kauczukowy na zmianę. Zegarek został ograniczony limitacją w ilości 100 sztuk, a cena jaką trzeba zapłacić za prezentowany model wynosi 26900 CHF. Stosunkowo niedawno do sprzedaży trafiła również wersja z kopertą wykonaną z 18k różowego złota na brązowym pasku w cenie 39900 CHF.