Ogromną popularnością cieszy się również Lodz Design Festiwal, miejsce spotkań artystów, projektantów i miłośników szeroko pojętego piękna. Jednak nie te wydarzenia były głównym powodem, dla którego wybrałem się do Łodzi w ostatni weekend września. Był nim „It’s All about watches” Festiwal Zegarków Łódź 2017.
Na pierwszy rzut oka impreza mogłaby się wydawać adresowana do wąskiego środowiska skupionego wokół "zamkniętej" tematyki. Nic bardziej mylnego. Organizacji całego przedsięwzięcia podjęło się świeżo powołane do życia Stowarzyszenie Promocji i Rozwoju Zegarmistrzostwa. Organizacja, pod przewodnictwem młodego, charyzmatycznego prezesa Filipa Odrobińskiego, bez wątpienia skupia ludzi całkowicie oddanych pasji, jaką są zegary i zegarmistrzostwo.
Trzeba przyznać, że organizatorzy postawili sobie wysoko poprzeczkę. Był to pierwszy w Polsce festiwal o tej tematyce, który miał rozbudowaną zarówno część wystawienniczo-targową, jak i historyczno-naukową. Na miejsce pierwszej edycji „It’s all about watches” wybrano malowniczy pałac fabrykanckiej rodziny Schwejkertów. Obecnie jest to siedziba Instytutu Europejskiego w Łodzi. Moim zdaniem był to strzał w dziesiątkę. Eleganckie wnętrza obiektu z początku XX wieku były idealnym tłem dla prezentacji sztuki zegarmistrzowskiej.
Festiwal miał nie jedno oblicze. Wszystko zostało zaplanowane w taki sposób, aby każdy zwiedzający na swoim poziomie zainteresowań odnalazł coś dla siebie. W zabytkowej części pałacu przez dwa dni odbywały się wykłady, prelekcje i pokazy wybitnych przedstawicieli fachu zegarmistrzowskiego z kraju i zagranicy. Wśród kilkunastu prelegentów warto wymienić z pewnością przedstawicieli marki Błonie, historycznej oraz niedawno reaktywowanej czy prezentacje marki Omega, na której osobiście zjawił się Maxim Gourgouillat – Brand Manager Omegi w Polsce.
W sąsiadującej sali mogliśmy podziwiać unikatową kolekcję zegarów mistrza Franciszka Wieganda. Kolejną salę stanowił tzw. Pokój mistrzów, gdzie można było porozmawiać z kilkoma doświadczonymi zegarmistrzami. Nie lada gratką była możliwość przyjrzenia się pracy mechanizmów wieżowych.
Ważące kilkaset kilogramów kolosy prezentował m In. mistrz Czesław Złotnik. Odbył się również panel dyskusyjny „Zawód zegarmistrz i jego przyszłość”. W sąsiadującym budynku organizatorzy zadbali natomiast o kolekcjonerów. Mogliśmy spotkać tam kilkudziesięciu wystawców prezentujących swoje kolekcje. Kawałek dalej były wymiany, sprzedaż i dużo emocji przy podziwianiu zbiorów.
Wisienką na torcie festiwalu, okazał się udział gości z zagranicy. Wśród nich niewątpliwą osobowością, zarówno dla zwiedzających, jak i mediów, był Augustin Matei. Pochodzący z Rumunii artysta-malarz, jest jednocześnie niezależnym producentem zegarków. Pan Augustin z niesamowitą precyzją i dbałością o detale prezentował publiczności proces tworzenia obrazów na tarczach zegarków.
Jak udało mi się ustalić każdy zegarek wychodzący z warsztatu Augustina to unikalne dzieło sztuki, powstające w jednym egzemplarzu na indywidualne zamówienie. Motyw na tarczy jest zawsze malowany ręcznie przez autora. Jego wykład połączony z warsztatami spotkał się z ogromnym zainteresowaniem zarówno wsród profesjonalistów, jak i mieszkańców Łodzi.
Kolejną wyjątkową postacią na Festiwalu była osoba Torstena Negenasta, konstruktora z Niemiec, prezentującego m in. prototyp mechanizmu zegarkowego wykonanego w całości ze stopu aluminium. Przywieziona przez Torstena kolekcja zegarków Extreme przeniosła nas na moment w przyszłość. Ciekawe kolekcje zaprezentowali również m.in. Romuald Kociuba – kolekcja zegarków marki Enicar, Sławomir Szkudlarek – zegarki Delbana czy butik Le Sabre, specjalizujący się w zegarkach ekskluzywnych.
Można śmiało powiedzieć, że festiwal przy Piotrkowskiej był próbą integracji całego środowiska zegarmistrzowskiego. Wydaje się, że „It’s all about watches” odnotował organizacyjny sukces. Mimo że była to pierwsza edycja, spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem ze strony odwiedzających. Według organizatorów festiwal odwiedziło łącznie niemal 1500 osób. Salę plenarną przez oba dni imprezy wypełniali licznie przybyli goście i słuchacze.
W części kolekcjonerskiej tętniło życie. Mogliśmy dostrzec tu zarówno profesjonalnych kolekcjonerów, jak i całe rodziny z dziećmi. Wydaje się, że na sukces złożyła się zróżnicowana tematyka festiwalu, podział na część prelekcyjną i targową. Widoczne było, że organizator tj. Stowarzyszenie Promocji i Rozwoju Zegarmistrzostwa, kładzie duży nacisk na problemy polskiego zegarmistrzostwa i chce o nich rozmawiać na forum publicznym.
Cieszy jednak najbardziej to, że coraz liczniejsze grono ludzi docenia piękno zegarów oraz zegarków z duszą i historią. Tych często ratowanych i przywracanych do życia po wielu latach, czasem zapomnianych, ale cennych nie tylko pod względem marki.
Czy udało się? Myślę, że tak. Przede wszystkim liczne pochlebne recenzje ze strony samych uczestników mogą już świadczyć, że tego typu inicjatywa jest bardzo potrzebna i wyczekiwana przez środowisko. Należy pokładać nadzieję, że w kolejnych edycjach „It’s all about watches” będzie również szedł wytyczoną na początku ścieżką. Z tego, co udało mi się dowiedzieć prace nad druga edycją ruszają wkrótce.
Tekst: Tomasz Szklanny
Foto: www.spirz.pl